jeszcze do melancholii
,
takim jednych ze sposób na zabarwienie szarości , są wspomnienia tych
bardziej kolorowych chwil które nam się przytrafiły.
Mi się przypomina jedna przygoda która właściwie mogła się rożnie skończyć,
no ale skończyło się jak się skończyło i dlatego mogę dalej was nękać swoimi
postami.
Jak byłem na
Gwadelupie to postanowiłem popływać na desce, pogoda super, wiatr nie za mocny
, ale gościu który zarządzał sprzętem odradzał mi , mówi : słuchaj, jak wypłyniesz
z zatoki to są bardzo nieprzewidywalne wiatry , które cały czas się zmieniają i
nawet jeżeli dobrze pływasz to możesz mieć problemy.
No niestety
jak człowiek uparty i nie słucha mądrzejszych to później ma za swoje , to tak
jak kiedyś ktoś mi powiedział: ja nie walczę z Tobą , tylko jestem po Twojej
stronie, no ale ja musiałem zrobić po swojemu. haha
I oczywiście
jak tylko wypłynąłem z zatoki to zaczęła się jazda, co wszedłem na deskę i wyciągnąłem
żagiel z wody to z niej spadałem, wiatr wiał co chwila z innej strony,
co gorsza zaczęło
mnie wywiewać w kierunku Jamajki , o powrocie nie było mowy,
tak szybko straciłem
siły, ze jedyne wyjście jakie wtedy wykombinowałem to płynąć ciągnąc za sobą deskę
, pomyślałem ze jak dociągnę ją do zatoki to później spokojnie dopłynę do
brzegu zachowując twarz, haha. , zamiast wezwać pomoc bo nie chciałem facetowi przyznać
racji, zacząłem płynąć.
Mówię wam , co ja się namordowałem i opiłem
wody, co ciekawe człowiek w takim amoku podejmuje głupie decyzje, czułem jak słabnę i nie byłem pewien czy dam radę dopłynąć , to zamiast pomachać bo to nie było aż tak daleko od
brzegu, to nie , męczyłem się dalej , jakoś mi się udało a w końcowej fazie poratował
mnie Hindus.
No i jaki
jest morał tej opowiastki – żaden ,
Wnioski tez żadne
, no chyba tylko takie ze są uparte jednostki które płyną pod prąd
nie zważając na konsekwencji , nawet jak mądrzy ludzie im dobrze radzą haha.
a tu relacja
z tego zdarzenia , ponad godzinna eskapadę
udało mi się skrócić do paru minut
i parę fotek
z wycieczki w góry tak na ocieplenie ,
haha
https://zdjecia.podrozemaleiduze.eu/#collection/37
Ok, ale inspiracji to mam w nadmiarze, a tak plywalem,
tylko filmu zapomnialem wlozyc :)))
potraktuj jako inspirację i wyzwanie
https://www.youtube.com/watch?v=H6m7rXDgQ1o
hm, no cóż ja mam Ci powiedzieć , wzruszyła mnie Twoja opowieść, pobudziła, po pierwsze primo : Margareta cud kobieta , która zna życie i chciała dla Ciebie dobrze, ekstazy dostałem jak wyobraziłem sobie Twoja upartość i walkę , wspinaczka w Himalajach to przy tym pryszcz, hm z tymi dobrymi radami to ja za zasady ich nie słucham, ale może czas na wielka zmianę, w każdym razie dziękuję ze podzieliłeś się swoja fantastyczna historia
Otek, jak to czytam to dochodze do wniosku ze mam taki sam (czytaj: trudny i uparty) charakter.
Pewnewgo dnia wybieralem sie na „afterwork” z kolegami z pracy i Margereta mowi mi przed wyjsciem: napij sie z nimi porzadnie po calym tygodniu w pracy tak abys przynajmniej jeden dzien leczyl kaca, ale ja nie tylko po swojemu haha i ani kropli alkoholu przez caly wieczor i noc. Jak wrocilem nad ranem trzezwy do domu to dopiero do mnie doszlo ze nic z tego spotkania nie pamietam i ze zmarnowalem tylko niepotrzebnie mase czasu no i co najwazniejsze nie bede mial zadnego kaca… haha. Ze zlosci rano wsiadlem na rower i przejechalem chyba ze sto kilometrow. Tak to jest jak sie nie slucha dobrych rad najblizszych….Pamietaj nie powtarzj mojego bledu bo bedziesz ciezko zalowal.
Pozdrawiam
Trzezwy Rys.