Ujście
siarki po francusku czyli zgniłe jajo albo sulfobengal jak kto woli, czynny
wulkan który wznosi się na wysokość 1467 m n.p.m. i któremu puściły zwieracze w
1977 roku , tak ze trzeba było ewakuować mieszkańców z lezącej poniżej stolicy
Gwadelupy, Basse-Terre.

Ale
zanim opiszę wyprawę chciałbym podziękować za komentarz TKT, bardzo budujący i
krzepiący bo wiem ze szczery, ale mam małą uwagę do uwagi, naprawdę robię co
mogę, staram się nakręcić fajne filmy i znaleźć fajnych i przystojnych aktorów,
a jak wiadomo: film to jedna z najważniejszych ze sztuk !!!, i ja rozumiem ze
może to psst i bulbul jest lekko wykurzające, ale czy ta uwaga nie jest
związana z jakąś traumą , np. podróży windą w ilości osobników mniej niż trzy a
więcej niż jeden, i może dojść wtedy do sytuacji ze nie ma na kogo zwalić
podkołdernika zjadliwego ???

Zastanawialiśmy
się jak rozwiązać ten problem, niestety YouTube pozwala tylko na muzę którą
sami proponują, ale jest genialne wyjście- wyłączyć głośnik i na przykład
zanucić „ Jesteś szalony„ lub cos w tym stylu, chociaż osobiście poleciłbym,
Frania Sinatrę i „ I did it my way„

A
wracając do wulkanu, trzeba dojechać do Basse-Terre, no i tam zaczynają się
schody, bo drogowskazy są rzadko, ale po wielu próbach udało nam się znaleźć
drogę, jest to wspinaczka, krętą i wąską
drogą, do tego bardzo stroma tak ze jedyneczka i trąbienie na każdym zakręcie.

Na
samym początku wspinaczki jest zbiornik w którym ludzie się kąpią,


podobno
odmładza taka kąpiel, co ja zauważyłem, to zapaszek przypominający wodę Zuber,
tu się ludzie kąpią a u nas to piją, może można by to jakoś połączyć , moczyć
się popijając Zuberem ?

Droga
jest dosyć stroma, śliska i wąską, i łatwo się wywalić na kamyczkach, Wspinając
się w tym lasku deszczowym, człowiek się momentalnie męczy a powietrze robi się
coraz rzadsze.

Byłem
trochę zaskoczony jak spotkaliśmy , starsza parę która schodziła, oboje mieli
klapeczki, pan ciągnął za rączkę a pani niosła wnuczusia w wieku jakieś piec
latek, no gratuluję fantazji lub jej braku.

Jak się
w końcu wydostaniemy z tego lasu tropikalnego, po jakimś 30 minutowym szybkim
marszu, czeka na nas nagroda , olbrzymia polana, orzeźwiające chłodne powietrze
no i widoki jak nie ma mgły.

Z
polany jest przejście na olbrzymi wyasfaltowany plac, a potem dwie możliwości
albo od razu wspinaczka albo dłuższa trasa.

Na tym
rozdrożu zastał mnie oto i taki widok

Byłem
pełen podziwu, właśnie oto chodzi , jak się chce to można a nie wylegiwanie nad
basenem albo pluskanie w morzu, zastanawiało mnie jedno, pani konsumowała jaja
na twardo.

Ja
wybrałem dłuższą trasę, preludium tego co mnie czeka na górze a właściwie co
poczuje spotkało mnie już po krótkiej wędrówce, smród zgniłych jaj.

Z tymi
oznaczeniami szlaków i dróg to tu rożnie bywa, a opisy często są tylko po
francusku.

No i
niestety musiałem zawrócić, dopadła mnie mgła, kiedyś tez mnie dopadła mgła jak
wracałem z „ Mnicha„ i tak się balem ze myślałem ze się zes….., z kolegami zbiegaliśmy a i tak nas dopadła,
mleko nic nie widać, i boisz się ruszyć na centymetr, trauma, chociaż większa
chyba była jak gazda pijany wpadł z siekiera do pokoju, ale tu żadnego gaździny
nie widziałem.

Niestety
poddałem się i zawróciłem, no czasami tak bywa, na pewno tu wrócę.

Jak byście
mieli zamiar się tu wybrać, to na pewno warto pamiętać o odpowiednim obuwiu i jakiejś
kurtce, pogoda zmienia się cały czas, wilgoć i deszczyk, temperatura spada do
kilkunastu stopni i wieje wiatr.

Otrzymałem
zapytanie czy ja wracam ?, hm tak szczerze to nie wiem, na razie to chyba przedłużę
pobyt, byłem na rozmowie o prace i rożnie się to może skończyć, może parę osób się
ucieszy jak bym tu zakotwiczył haha.

a tu reszta zdjęć

https://zdjecia.podrozemaleiduze.eu/#collection/289014
smiley