Okazji nie
mogłem przepuścić , zobaczyć pogrzeb El
Komendante , to się zdarza tylko raz, dlatego pojechałem do Key West, najbardziej na południe położonego zakątka USA , jest to też miejsce położone najbliżej Kuby .
Jedyna szansa żeby zobaczyć pogrzeb Castro. to
skoczyć na spadochronie , no i skoczyłem,
ooo tam widać jego trumnę i
płaczących Kubańczyków, serce wielkiego wodza przestało bić
Archipelag
Florida Keys , to taki nasz półwysep Helski . tylko że trochę dłuższy bo z Key
Largo do Key West to jakieś 160 km, jak
przekopią mierzeje Wiślaną to też będzie
jak Florida Keys , tak że właściwie nie ma sensu żeby tu przyjeżdżać.
Jedna rzecz
o której trzeba pamiętać w Stanach to napiwki , praktycznie wszędzie trzeba
dawać napiwki, i dobrze wziąć to pod uwagę w budżecie jak się jedzie do
USA, ale zaskoczyło mnie trochę że
pilotowi i
instruktorowi też musiałem dać napiwki , tzn. nie musiałem, ale to dziwna
sytuacja , bo jak bym nie dał, to co
??? , może by mnie wywalili z samolotu bez spadochronu , dlatego dałem przed
skokiem i jeszcze głośno mówiłem że
wrzucam do
puszki na napiwki żeby wszyscy słyszeli.
To z tym napiwkiem
to mi przypomniało sytuację z Rosji z początku lat 90-tych, jak mieszkałem w
Petersburgu to znajomy który leciał samolotem z Pulkova do Moskwy opowiadał ,
jak to z kabiny pilotów wyszedł gościu z czapką
i zbierał kasę, niby na wachę , z tym że to był samolot rejsowy ???
w którym siedziało kilkudziesięciu
pasażerów ???
Cały ten
biznes prowadzi Will ( to ten do którego jestem przypięty ) i jego żona która jest
też pilotem,
Tu biuro
To lotnisko
A to
pyrkawka z której się skacze
Anyway, skoczyłem , na pekińczyka
Pogrzeb el Comendante zobaczyłem , bo akurat odbywal sie na Kubie i to by było na tyle.
A tu
fotki
https://zdjecia.podrozemaleiduze.eu/#collection/289003
i
filmik