To mieścina
na samym końcu archipelagu Florida Keys ,
żeby tam się dostać to z Miami trzeba jechać ze dwie godzinki ,


wszystko połączone
wieloma mostami z których najdłuższy to Seven Miles Bridge ma ponad 10 km i
zbudowano go obok starego zbudowanego na początku zeszłego wieku. Z jednej
strony Atlantyk,

a z drugiej Zatoka Meksykańska.

A jak
chcecie, to się możecie ze mną przejechać smiley po moście, będziemy mijać the Pigeon Island, małą wysepkę nad którą biegnie stary most. Wyspa gołębia albo ”Cayo Paloma”  bo taka była jej pierwotna nazwa, ma ok. 2ha powierzchni, na początku zeszłego wieku mieszkało na niej do 400 robotników budujących most, byla tez przez jakiś czas miejscem odosobnienia dla przestępców

Samo Key
West hmmm, jak to turystyczne miasteczko , na głównej uliczce Duval street , tłoczą
się knajpy, bary i restauracje, a w każdej jakiś nieodkryty jeszcze grajek , przypominało
mi to trochę Władysławowo, tylko lepszy standard, parę godzin zwiedzania
wystarczy w zupełności.

W hotelu można
było się dogadać po polsku bo pracowali ludzie z Czech , Rosji , Ukrainy i
Polski, hotelik polecam z zewnątrz zwykły domek , ale za to 3 baseny, i co najważniejsze, nie przyjmują rodzin z milusińskimi bachorkami , goście to rodzice którzy chcą raczej odpocząć od swoich pociech 🙂

Jeżeli chodzi
o oznaczenia ulic to tez maja swój system , nazwy większych ulic są zawieszone na
tablicach nad skrzyżowaniami , i na slupach betonowych na skrzyżowaniach , a na
domach tylko numerki.

Jeżeli ktoś gustuje
w polskiej wódeczce ‘’Chopin’’ albo ” Belveder” to niech
raczej przywiezie ze sobą, bo tu to górna półkasmiley

No i jeżeli był
we Władysławowie to tak jak by był w Key West,

ale oceńcie sami

https://zdjecia.podrozemaleiduze.eu/#collection/289010